Od jakiegoś czasu zaczęłam bardziej zauważać problem ze szkoleniem jej, przytoczę kilka sytuacji:
- Gdy powiem stanowczym głosem "stój" gdy Charlie chce pogonić kota, ona tak, racja, nie pogoni go, ale skuli ogon, będzie unikać kontaktu wzrokowego, gdy ją zawołam przyjdzie i położy się na plecach.
- Gdy Charlie znajdzie w parku rozsypane chrupki i powiem niestanowczym głosem "zostaw", ona będzie mieć mnie głęboko w poważaniu. Natomiast gdy powiem to stanowczo (stanowczo nie znaczy złym tonem) ona odejdzie od tych chrupek, przyjdzie do mnie z podkulonym ogonem, swoją postawą będzie 'przepraszać'.
Takie zachowania występują mimo tego, że wszystkie udane komendy zostaw, stój etc. nagradzam.
Moją relacje z Charlie oceniam tak, że widać, że lubi mnie, ale trochę wyczuwam jakby mój charakter jej w jakiś sposób imponował (?), chciała spełnić moje wymagania (?) Ale bardziej lubi moją mame. W te wakacje poszłam raz na spacer z mamą i Charlie. Gdy Charlie pojawiła się w naszym domu umiała już lekko ciągnąć na smyczy, więc to wyeliminowałam metodami pozytywnymi. Myślałam, że wszystko cudnie, pięknie, pies nie ciągnie. Otóż nie. Na spacerze z mamą to ona prowadziła psa od drzwi do połowy spaceru, pies ciągnął i było widać, że to nie jest niezgrany rytm, tempo, tylko pies ewidentnie ciągnął. Moja mama nigdy nie korektowała tego typu zachowań. Potem ja przejęłam psa, nagle przestał ciągnąć. Kolejna sytuacja, stawianie miski z suchą karmą/kupowanie nowej suchej karmy. Charlie jest strasznie wybrednym psem (przez dokarmianie rodziców, gdy była szczeniakiem jadła suchą karmę), gdy stawia się jej miskę z suchą karmą i zachęca do zejdzenia jej, woła to ona reaguje tak samo jak w przypadku zostawiania chrupek, podaną mokrą karmę lub jedzenie gotowane zjada z miski bez problemu.
Ten post podsumowuje to dlaczego mi nie jest łatwo ćwiczyć z Charlie. Nasze charaktery się gryzą. No cóż. Wiadomo dlaczego w moim top 1 jest doberman.